Naprawdę lubię produkty Google i pomimo tych wszystkich obaw związanych z prywatnością pozwoliłem się do nich przywiązać. Używam Gmaila, Kalendarza Google, Google+, Map Google, przeglądarki Chrome i Google Earth. Mam Google Nexus 7, dwa Chromebooki Google, a ostatnio przeszedłem z iPhone'a na Samsung Galaxy Note 3 z systemem operacyjnym Google Android. Mogę nawet kupić parę okularów Google, jeśli dodadzą możliwość przepisywania leków.
Lubię produkty Google i korzystam z nich coraz częściej, mimo że Google nie powiedział mi, że Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) ma dostęp do mojej poczty, korzystania z przeglądarki i innych działań; wie, kto do mnie pisze i wyszukuje słowa kluczowe na mojej poczcie przychodzącej, aby zdecydować, jakie reklamy umieścić na mojej stronie pocztowej; że wie, gdzie jestem, dzięki funkcjom lokalizacyjnym w oprogramowaniu Maps i różnych produktach sprzętowych; że dostosowuje moje odpowiedzi wyszukiwania do tego, co uważa za ważne dla mnie. Lubię je, mimo że Google stworzył oddzielną wyszukiwarkę dla Chin, aby umożliwić wybielanie historii, które kraj komunistyczny uznał za „zakłócający” społeczeństwo. Innymi słowy, znam wiele skarg na Google i uważam, że korzyści płynące z jego produktów przeważają nad możliwymi zobowiązaniami.
Ten pogląd może być jednak krótkowzroczny. W końcu koncentruje się tylko na dzisiejszych zaletach i wadach, a nie na ścieżce, którą Google może (lub nie) nas zaprowadzić. Możliwą (i bardzo przerażającą) ścieżkę wytyczono w porywającej powieści Dave'a Eggersa „The Circle”. Bohaterka opowieści, Mae Holland, zdobywa stanowisko w The Circle, „najlepszej firmie do pracy w kraju” (jak nazywano Google). Podobnie jak wszyscy pracownicy, wprowadza się w kulturę korporacyjną, co prowadzi ją do powolnego akceptowania, a następnie popierania drogi do „całkowitej przejrzystości”.
Po pierwsze, stwierdza, że udział w mediach społecznościowych jest obowiązkowy, a nie dobrowolny, podobnie jak udział w firmowych działaniach po pracy. Gdy zagłębia się w kulturę, zgadza się być pierwszą firmą, która „przejrzy się” i pozwoli opinii publicznej obserwować i komentować każdy jej ruch. Jej całkowita akceptacja kultury (która powoli przesuwa publiczność w kierunku półobowiązkowej całkowitej przejrzystości również) oddziela ją od rodziny i byłego kochanka. Dążenie do całkowitej przejrzystości idzie tak daleko, że sprzyja nowym hasłom - „Prywatność to kradzież” i „Sekrety to kłamstwa”.
Trwa dążenie Kręgu do pełnej przejrzystości:
- Oprogramowanie do mapowania i GPS umożliwia obywatelom identyfikację nie tylko pedofilów w okolicy, ale każdego, kto kiedykolwiek został skazany za jakiekolwiek przestępstwo
- To samo oprogramowanie pozwala osobom jeżdżącym ulicą identyfikować osoby na ulicy z rejestrami karnymi
- To samo oprogramowanie w połączeniu z oprogramowaniem do profilowania może ostrzegać osoby w kamienicy lub kompleksie o przybyciu nierezydenta, aby można było sprawdzić „gościa”
Fakt, że „The Circle” opiera się na Google, jest oczywisty. Historia książki New York Times zawiera nawet zdjęcie części kampusu korporacyjnego Google nad historią. Nie jest tak oczywiste, czy Google próbuje nas poprowadzić tą samą ścieżką, którą przedstawiła firma w tej powieści. Najwyższe kierownictwo fikcyjnego Koła składało się z jednego prawdziwego wierzącego w zakresie przejrzystości, jednego samotnego wizjonera i jednego twardego biznesmena, który postrzegał przejście do całkowitej przejrzystości tylko jako krok do zwiększenia siły i rentowności Kręgu. Opinia publiczna, zafascynowana elegancją technologii i uwikłana w widoczną poprawę bezpieczeństwa całkowitego ruchu na rzecz przejrzystości, była czynnikiem umożliwiającym masową zmianę społeczną (i przejęcie władzy przez korporację).
Czy bylibyśmy tak zgodni? Nie wiem Mam bliskiego przyjaciela, który nie będzie korzystał z większości produktów Google, ponieważ uważa, że Google wymaga zbyt wielu danych osobowych, a następnie „wie o nim zbyt wiele”. Nie zgadzam się, mówiąc mu, że obecnie naprawdę nie ma prywatności. W końcu zakupy kartą kredytową są rejestrowane i informują ludzi, co kupujesz i jak robisz zakupy; korzystanie z „usług lokalizacyjnych” na smartfonie iw samochodzie, a także zapisy EZPass informują ludzi, gdzie jesteś. Aha, a Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), FBI i US Postal Service prowadzą działania w zakresie nadzoru, które tworzą dla ciebie bardzo kompletny profil. Myślę, że kogo to obchodzi, jeśli Google trochę kopie? (w Czy NSA mnie szpieguje?)
Cóż, „The Circle” wskazuje, że każde „trochę więcej” może być krokiem do „Brave New World”, „1984” lub „Matrix”. Fikcja czy nie, książka jest przestrogą, która powinna spowodować refleksję nad ścieżką, którą osobiście i całe nasze społeczeństwo. Eleganckie oprogramowanie i sprzęt powinny być narzędziami służącymi do poprawy naszego życia, a nie urządzeniami do uwięzienia.