W ciągu dwóch dekad przed bańką internetową tak naprawdę nie słyszałeś algorytmu słownego, chyba że byłeś programistą komputerowym, stosowałeś matematykę lub byłeś technologicznym pisarzem - jeśli coś takiego istnieje. Szybko do przodu, a jeśli jest „aplikacja do tego”, prawdopodobnie jest to również algorytm. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach algorytmom rządzą każdy kąt naszego życia. Przewidują, jakie książki chcielibyśmy kupić na Amazon, z którymi możemy chcieć się zaprzyjaźnić na Facebooku, a może nawet wybrać potencjalną bratnią duszę.
Najnowszym algorytmem jest ten, który możesz znać lub nie, ale w ciągu ostatnich kilku lat wskoczył na modę mediów społecznościowych. Kilku dużych graczy - Klout, Kred i Peer Index, żeby wymienić tylko kilku - twierdzi, że jest w stanie zmierzyć wpływ społeczny osoby w uporządkowanej formie numerycznej. Wszystkie trzy wykorzystują złożone, randomizowane algorytmy do obliczenia pewnego rodzaju zastrzeżonego wyniku w celu porównania rzekomego wpływu ludzi. Łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Na przykład Klout spotkał się z krytyką za to, że prezydent USA Barack Obama uzyskał niższą ocenę, w związku z czym określa go jako mniej wpływowego niż gwiazda Teenybopper Justin Bieber. Zostało to odwrócone dopiero w sierpniu 2012 r., Kiedy Klout zmienił swój algorytm, aby powiązać trafność strony Wikipedii (a zatem uwzględnić więcej rzeczywistych danych).
Jednak dla mnie te nowe miary popularności sieci zrodziły kilka pytań. Czy w naszym życiu jest zbyt wiele rzeczy, które próbujemy sprowadzić do algorytmu? Co tak naprawdę algorytm może nam powiedzieć i gdzie się nie udaje? A jakie są konsekwencje, kiedy to robi?